niedziela, 29 grudnia 2013

05 |Vodka claims we can dance |

Niektórzy ludzie nie zauważają plusów bycia singlem i sądzą, że takie osoby skazane są na wieczną nudę i siedzenie w domu z kotem, pod kocem całymi dniami i nocami. Jednak mi bycie "wolnym strzelcem" wychodzi znakomicie i muszę się pochwalić, że stereotypy mnie nie dotyczą. Jako osoba samotna, bynajmniej nie spędzałam całego czasu z kotem... 
Imprezy, są tym, co zawsze wprawia mnie w dobry humor i sprawia, że czuję się wolna i wyzwolona, jeśli można to tak ująć. Nie ważne czy jestem tam z paczką znajomych, czy sama, zawsze potrafię się odnaleźć i dobrze bawić.
- No proszę, Zoe jak zawsze wygląda najlepiej. - zaśmiała się Ashley, która za każdym razem chwaliła mój wygląd. Znałyśmy się od zawsze i widziałam w niej bardzo dobrą przyjaciółkę, którą traktowałam bardziej jak siostrę. Dziewczyna była jedną z niewielu osób, którym mogłam powiedzieć wszystko bez obaw, że sekret wyjdzie na jaw. Jednak dzwonienie do niej w środku nocy nigdy nie kończyło się dobrze.
- Już się do tego przyzwyczaj. - zażartowałam, przytulając dziewczynę i pozostałą grupkę znajomych, kierując się w końcu w kierunku taksówek. - Gdzie dzisiaj? - zapytałam wsiadając do jednego z pojazdów.
- Już zarezerwowałem nam stoliki w Winston's...-odparł  Ray, opierając się o taksówkę tak, by wszyscy go słyszeli. - Ten na Santa Monica... dawno tam nie byliśmy.
- Jak dla mnie spoko. - odpowiedziałam, czekając na reakcję reszty. Kiedy wszyscy jednogłośnie zgodzili się, obydwie taksówki wyruszyły w tym samym kierunku. 
- Jak tam Nowy York? - zapytał Dean, z którym dopiero wtedy widziałam się od czasu wylotu. 
- Świetnie. - odparłam, lekko przekłamując. - W sumie tak samo, tylko kurewsko zimno. - zaśmiałam się. - No i was nie było, więc zajebiście. - zażartowałam, obejmując jego i Ash.
- Już nam tak nie wmawiaj. - Ash dźgnęła mnie lekko w brzuch. - Wiemy, że za nami tęskniłaś. 
- Za dobrze mnie znacie.  - zachichotałam.

Klub Winston's należał do jednych z naszych ulubionych, jednak nie chodziliśmy do niego tak często, ponieważ był jednym z najdroższych i najbardziej ekskluzywnych a tym samym najbardziej obleganych. Wszyscy, którzy nie znają się na klubach w LA sądzą, że to te w Hollywood są najbardziej oblegane przez gwiazdy, jednak nie ma bardziej błędnego stwierdzenia. Otóż to, gwiazdy nie chcą być zbyt zauważane, dlatego też jeżdżą do Santa Monica, gdzie nie roi się od paparazzi. Nie jest więc dziwnym, że na przykład Britney widuje się tam dosyć często.

-Rezerwacja? - zapytał ochroniarz dosyć ostro, jednak kiedy spojrzał na nas jego mina lekko złagodniała. - Oh, to wy. - zaśmiał się. - Dawno was tu nie było. - wziął do ręki wydrukowaną rezerwację i skreślił coś w swoim notatniku. - Zamieniliście nas na lepszy klub? - zażartował udając smutną minę.
- Greg, wiesz jak jest, chcieliśmy odpocząć od sławy. - zaśmiałam się, po czym przytuliłam go lekko na powitanie, a reszta wybuchnęła śmiechem rozkminiając żart.
Kiedy chłopak wreszcie wpuścił nas do środka, po wymianie stosownych uścisków z resztą grupy, rzuciliśmy się na bar, jak spragnione zwierzęta na wodopój. Po kilku shot'ach ruszyliśmy na parkiet, którym w końcu zawładnęliśmy, wyeliminowawszy resztę tancerzy. 
Moją paczkę można oskarżyć o wiele rzeczy, ale nie o brak humoru i na pewno nie o brak umiejętności tanecznych. Kiedy wszyscy wychodzimy na parkiet już nietrzeźwi, strach się bać. Nie obchodzą nas zdjęcia, nie obchodzą nas ludzie. Wódka twierdzi, że potrafimy tańczyć, więc to robimy, nie wiedząc jak komicznie tak na prawdę wyglądamy...
- Chyba wystarczy. - zaśmiała się Ashley, próbując wyrwać mi z ręki kieliszek, jednakże nie udała się jej ta próba. - Mówię poważnie Zoe... - dziewczyna była bardziej pijana ode mnie, jednak próbowała mi wmówić coś innego. Ledwo udało mi się ją złapać, kiedy o mały włos nie wylądowała na ziemi. 
- Ash... jak zwykle. - westchnęłam podnosząc ją i zarzucając jej ramię na moją szyję, po czym zdecydowałam zanieść ją na fotel. Podążyłam przez parkiet ku naszym stolikom, gdzie nasi wymęczeni znajomi opierali się chęci ponownego wkroczenia na parkiet, ponieważ ich plączące się nogi już im na to nie pozwalały. Położyłam chichoczącą dziewczynę na jednym z foteli i razem z dość jeszcze przytomnym Josh'em wybiegłam na parkiet, zużywając ostatki siły na taniec, kiedy nagle na kogoś wpadłam i wylałam na niego trzymanego w ręce drinka.
- Przepraszam... - zaczęłam się jąkać, obracając się w kierunku poszkodowanej osoby. - Bardzo przepraszam...
- Nic się nie dzieje Zoe. - usłyszałam znajomy głos. - Cóż za niespodziewane spotkanie...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz